Rozdział 5 - Jankes


Tymek zaaklimatyzował się w domu Rafała bardzo szybko, doskonale dogadując się z najmłodszym członkiem oddziału Vinderena, Krystianem. Niedługo po przybyciu, Janiak i Kris rozpoczęli wspólne treningi, które ujawniły naturalny talent Tymka do walki wręcz. Jednak mimo zajęć i obowiązków, chłopak z czasem zaczął przebąkiwać o chęci sprawdzenia, co też dzieje się z jego rodziną. Towarzysząc oddziałowi w wypadach organizowanych w celu uzupełnienia zaopatrzenia, zawsze prosił o możliwość odwiedzenia domu. Jednak Eryk kategorycznie odmawiał zapuszczania się w miasto bez uprzedniego przygotowania takiej wyprawy.
Tej nocy, gdy wszyscy spali, a nad ich bezpieczeństwem czuwał automatyczny system obronny, nocną ciszę rozdarł odgłos wystrzałów, wyładowań elektrycznych i alarmu. Tim i Krystian wybiegli z piwnicy, w której spali, do salonu w samych bokserkach, jednak z bronią w gotowości.
Co to było? Ktoś chciał sforsować płot? ― zapytał młodszy chłopak.
A skąd mam, kurwa, wiedzieć? ― fuknął Tim ― Monitory niczego nie pokazały. Później sprawdzimy nagranie z kamer.
Rozejrzał się uważnie wokół po górnej części ogrodzenia i zauważył wciąż jarzący się drut, będący częścią systemu obronnego. Składał się ze stopu kilku przewodzących metali z domieszką hiperytu, co dawało mu nadzwyczajną wytrzymałość i elastyczność. Jednak jego funkcja była bardzo prosta, miał tylko przewodzić prąd o wysokim natężeniu i uruchamiać automatycznego snajpera, zamontowanego w najwyższym punkcie budynku.
Coś chciało przeleźć przez ogrodzenie ― wskazał ciemniejący powoli drut ― Widzisz? Wciąż świeci.
Fakt, teraz widzę. Chodźmy sprawdzić ― zaproponował Kris.
Wyszli na podjazd prowadzący od bramy do garażu i skierowali się do bramy. Nie odważyli się jej otworzyć bez pozwolenia Eryka, nawet nie śmieli uchylić furtki. Mogli jedynie uchylić umieszczoną w niej klapkę, służącą do wrzucania poczty i prasy.
Gówno widać ― stęknął Krystian, starając się dostrzec cokolwiek przez niewielką szparę ― Ciemno tam, lampa na płocie nie wszędzie rzuca światło. Poza tym ta dziura jest za wąska.
Odsuń się, ja zerknę ― Smallflower odsunął młodszego kolegę i wyjrzał przez otwór. Zobaczył część chodnika i asfaltu uliczki. Nagle coś przykuło jego wzrok.
Coś tam leży. I chyba się rusza, przynajmniej tak mi się wydaje.
Otwieramy?
Na głowę upadłeś? Dowódca pourywałby nam głowy ― zaprotestował brunet ― Lepiej idź go obudzić, niech sam zdecyduje.
Kris wzruszył ramionami i pobiegł do piwnicy. Po chwili wrócił z całkowicie wybudzonym Vinderenem.
Co jest grane? ― zapytał dowódca.
Automatyczny snajper coś ustrzelił ― wyjaśnił Tim.
Vempari?
Po nich zostaje tylko popiół. Za bramą leży coś nie spalonego. I chyba wciąż żywego.
To człowiek. Otwieramy ― zadecydował Eryk.
Ostrożnie otwarli furtkę i wyjrzeli na ulicę. Na granicy kręgu światła, rzucanego przez reflektor na słupie ogrodzenia leżał dymiący kłąb szmat. I ruszał się. A nawet jęczał. Vinderen bardzo ostrożnie zbliżył się do leżącego.
O kurwa! ― zawołał nagle ― To Tymek! Bierzemy go, dawać tu obaj!
Żołnierze rzucili się do dowódcy i delikatnie podnieśli Janiaka.
Nagle z końca uliczki doleciał ich zwielokrotniony głos, przypominający oddział wojska, powtarzający chórem rotę przysięgi:
Jesteśmy Vempari. I wy będziecie nami.
Biegiem na podjazd! ― ryknął blondyn, podtrzymując opadającą głowę rannego. Gdy znaleźli się za ogrodzeniem, dodał ― Kris, zabezpiecz bramę!
Młody skoczył w stronę otwartej furtki i zaryglował ją, po czym wrócił do pozostałych i pomógł wnieść nieprzytomnego Tymka do domu. Eryk za pomocą panelu kontrolnego przełączył system obronny w tryb oblężenia. Uruchamiało to dodatkowe sześć karabinów automatycznego snajpera i miało na celu odparcie ataku z wielu stron.
Zanieśmy go do kuchni, położymy go na stole ― zaproponował Tim. Reszta nie oponowało, więc chwilę później Tymoteusz leżał na wielkim kuchennym stole, a Kris włączył światło.
Wtedy wszyscy zdębieli z przerażenia.
Cała prawa strona ciała chłopaka była niemal zwęglona. Włosy na całej głowie stopiły się, prawa strona czaszki byłą całkiem łysa, pokryta zwęgloną skórą. Bark doszczętnie spalony, ze kauteryzowanej rany wystawał osmalony staw i część obojczyka. Ciało na żebrach przestało istnieć, widoczne były kości. Poniżej podobnie, w brzuchu po prawej stronie ziała dziura, a w okolicach miednicy również widać było kość. Krocze chłopaka nie istniało, było kawałkiem spalonego mięsa.
Młody, biegnij po Verę ― powiedział Eryk gdy odzyskał zdolność mowy ― Niech zabierze swoją torbę lekarską, painkillery, niech weźmie wszystko. Aż dziwne, że on to przeżył.
Krystian natychmiast ruszył obudzić Veronique, a kiedy ją przyprowadził, dziewczyna od razu rzuciła się na pomoc Tymkowi.
Spokojnie, malutki ― powiedziała pewnym, choć lekko drżącym głosem ― Zaraz dam ci coś na ból.
Wstrzyknęła mu środek przeciwbólowy wyjętym z torby iniektorem i zbadała pobieżnie, uważając, by nie sprawić mu niepotrzebnego bólu.
Nie pociągnie długo ― zawyrokowała po chwili ― Jest w agonii. Jedyne co mogłam zrobić, to uśmierzyć ból.
Nie możesz go uratować? ― zapytał zmartwiony Krystian.
W specjalistycznej klinice, z odpowiednim sprzętem i kadrą specjalistów, dałabym radę. Tutaj niestety nie. Ja nie dam rady ― zerknęła na Eryka ― Ale ktoś inny może.
Przemiana? ― spytał Vinderen, kiedy pojął wymowne spojrzenie dziewczyny.
Nie widzę innej opcji. Jedynie Hybrydyzacja.
Ranny otworzył jedyne zdrowe oko i jęknął. Poruszył się.
Boli… to boli…
Nie ruszaj się, malutki ― Vera położyła mu dłoń na zdrowej części klatki piersiowej, nie pozwalając mu się ruszyć ― Painkiller za chwilkę zacznie działać.
Veronique…
Poznajesz mnie?
Po… poznaję wszy… stkich ― wyjęczał chłopak.
Eryk zbliżył się do stołu i zapytał:
Po jakiego grzyba wlazłeś na ogrodzenie?
Chciałem… do mamy ― odparł Tymek nieco przytomniejszym głosem.
Poszlibyśmy do twojego domu, i tak miałem taki zamiar.
Martwiłem się ― głos chłopaka stawał się pewniejszy, środki kojące ból działały coraz skutecznie ― Mam nadzieję, że wciąż żyją. Moja mama i kuzyn. Jest dla mnie jak brat.
Sprawdzimy to niedługo, jak tylko dojdziesz do siebie.
Dobrze. Słuchajcie ― zaczął najmłodszy niepewnie ― Dlaczego nic nie widzę na prawe oko?
Nie masz prawego oka ― odparła Vera ― Brakuje ci około 30% ciała, trafiły cię co najmniej dwanaście ładunków z karabinu impulsowego. Nikt tego nie przeżył.
W taki razie jestem pierwszy ― Tymek próbował się zaśmiać, lecz niewiele z tego wyszło.
To nie jest śmieszne ― ofuknął go Eryk ― Przez swoją głupotę omal nie zginąłeś, a nie cierpisz tylko dzięki takiej dawce painkillerów, jaka uśpiłaby nosorożca. Zresztą nie ciesz się, jeśli szybko czegoś nie zrobimy, umrzesz w ciągu godziny.
Wybaczcie, nie wiedziałem, że ten wasz system jest taki… skuteczny.
Po to został zaprojektowany.
Co ze mną będzie?
Wstrzykniemy ci moją krew ― blondyn oparł się o stół ― Jestem hybrydą. Do rana będziesz jak nowy.
Co to znaczy hybrydą?
Mam w sobie cząstkę wampira. Pamiętasz wampiry, uczyliście się o wojnie z nimi. Byli silni, szybcy i bardzo trudni do zabicia. Ja i kilku członków mojego oddziału jesteśmy tacy sami, jak wampiry. Poza jedną małą różnicą. Nie pijemy krwi.
Będę taki jak wy?
O ile przeżyjesz przemianę ― powiedział Eryk ― To dość trudny i bolesny proces. Zapytaj Tima, przechodził przez to.
Przeżyłem zwęglenie ciała, to też przeżyję.
Vinderen spojrzał na Veronique i kiwnął głową. Ta bez słowa wyjęła z torby strzykawkę i pobrała krew od dowódcy. Następnie napełniła nią specjalną ampułkę, którą umieściła w iniektorze i wstrzyknęła krew Tymkowi.
Tymczasem do kuchni przyszli obudzeni hałasami Mikaeli i Rafał. Michał skrzywił się, widząc stan młodego, ale Rafał zwymiotował do zlewu.
Co się stało? ― zapytał Trosse.
Chciał przejść przez ogrodzenie i sprawdzić co u jego rodziny ― wyjaśnił Vinderen ― Niestety nie wziął pod uwagę naszego systemu obronnego.
Przeżyje?
Dostał moją krew.
A to coś da przy takich ciężkich uszkodzeniach tkanek? Przetaczanie krwi pomaga przy poważnych ranach i utracie krwi, ale przy takich poparzeniach…
Moja krew nie jest zwykłą ludzką krwią ― przerwał mu Eryk ― Opowiadałem ci o wampirach. Jestem czymś pomiędzy człowiekiem, a wampirem. Moja krew uczyni go podobnym do mnie, a także do Tima i Krisa.
Jesteście krwiopijcami i walczyliście z nimi? ― zapytał podejrzliwie Mikaeli. Vinderen zaśmiał się.
Nie, nie odżywiamy się krwią. Jemy to co reszta ludzi. Ja na przykład lubię polską kuchnię, Timmy preferuje bałkańską, a Krystian włoską.
To co czyni was podobnymi do wampirów?
Szybkość, siła, wytrzymałość, zdolność szybkiej regeneracji tkanek i długowieczność.
W oczach Trossego błysnęła iskierka.
Siła i szybkość? Może się sprawdzimy?
Innym razem ― Eryk znowu się zaśmiał ― Ciekawe, każdy chce się ze mną bić. Nie odmówię, ale poczekajmy aż młody dojdzie do siebie.
Zgoda ― przytaknął Michał i zapytał ― Jak długo potrwa przemiana?
O ile przeżyje, do rana będzie jak nowy, chociaż do pełnej formy wróci za kilka dni.
Posiedzę przy nim ― powiedział brunet i podsunął sobie krzesło.
W porządku. Kto nie jest tu niezbędny, niech idzie spać. Vera, ty czuwaj nad Tymoteuszem. Reszta do łóżek, chyba, że też chcecie przy nim posiedzieć. Ale ostrzegam, jutro od rana ostre ćwiczenia. Nie puszczę płazem takiego lekceważenia moich rozkazów, jakie pokazał nam kolega Janiak ― oznajmił dowódca i opuścił kuchnię.
Chłopcy spojrzeli po sobie. Krystian pożegnał się i wrócił do piwnicy. Tim poszedł zaraz za nim. Z rannym zostali tylko Veronique, Michał i Rafał.
Noc minęła dość spokojnie, system obronny wystrzelił tylko cztery razy do próbujących sforsować ogrodzenie Vempari. Pozostałe odpuściły.

##

Tydzień po wypadku Tymka Vinderen postanowił ulec jego namowom i wybrać się do jego domu. Niestety, po przybyciu na miejsce stwierdzili, iż mama oraz kuzyn Janiaka zniknęli. Poszukiwania nie miały najmniejszego sensu, całe miasto opanowane było przez Vempari, krążące po ulicach niczym zombie. Aby uniknąć niepotrzebnej walki i strat w ludziach, zarządził powrót do domu Starzyńskiego. Jednak obiecał Tymkowi, że będą szukać jego rodziny. Chłopiec przez kilka dni był trochę przybity, lecz kiedy przyszedł wyznaczony dzień pojedynku Vinderena z Trossem, ożywił się wyraźnie.
Członkowie oddziału Eryka przygotowali prowizoryczny ring na tylnym podwórku domu. W ziemię wbito po prostu cztery paliki, które połączono linami, stwarzając pole do popisu dla walczących. Honory prowadzącego walkę czynił Sam Lee, a sędzią miał być Stig. Gdy wszyscy zajęli miejsca wokół ringu, Sam wkroczył nań i rozpoczął.
Panie i panowie, dzisiejszego wieczoru będziecie świadkami walki stulecia pomiędzy znakomitymi wojownikami. Jednym z nich jest nasz sławetny dowódca, nieustraszony Eryk Vinderen, pogromca krwiopijców i naszego polarnego niedźwiedzia, Stiga Larssona!
Tak było, dokopał mi ― potwierdził uśmiechnięty Islandczyk, po czym cała zgraja wybuchła śmiechem. Lee uciszył zebranych gestem, po czym kontynuował.
Jego antagonistą w tym pojedynku będzie tajemniczy kosmiczny podróżnik, przybysz z odległego świata, Mikaeli Trosse, znany pod groźnie brzmiącym pseudonimem Michał, nieustraszenie walczący z Vempari oraz ludźmi w obronie swego ziemskiego przyjaciela, Rafała.
Lekka kpina w głosie Sama nie dotknęła Mikaeliego, ponieważ jej nie zrozumiał. Natomiast Starzyński wyczuł ją i trochę się naburmuszył.
Szanowni państwo ― ciągnął Sam ― Zasady są proste: żadnych zasad! Walka będzie składać się z sześciu rund po trzy minuty, chyba że nastąpi nokaut techniczny lub wyrzucenie jednego z zawodników poza ring. A więc, NIECH ROZPOCZNIE SIĘ WALKA!
Zawodnicy wraz z sędzią weszli na ring. Pierwszy wszedł Trosse, ubrany w granatowe spodenki gimnastyczne i również granatową koszulkę na ramiączkach. Jego niewielkie lecz prężne mięśnie zrobiły wrażenie na zebranych, którzy nagrodzili go brawami. Następnie na ring wstąpił Vinderen. Aplauz był jeszcze głośniejszy, ponieważ wszyscy znali swego dowódcę i jego dokonania. Eryk ubrał jedynie białe spodenki, rezygnując z góry. Jego szczupłe lecz muskularne ciało nagrodzono gromkimi brawami. Przeciwnicy stanęli po obu stronach sędziego.
Chłopaki, tylko jedna sprawa. Żadnych ciosów poniżej pasa, chyba że w nogi ― poinformował Stig i podniósł ramię. Opuścił je i cofnął się, wołając ― Walka!
Zawodnicy zaczęli krążyć wokół ringu, taksując się wzrokiem i próbując wyczuć intencje przeciwnika. Obaj byli spokojni, zdawali się być pewni siebie. Obaj wierzyli w swoje możliwości. Jednak zwycięzca mógł być tylko jeden.
Trosse zaatakował pierwszy, wyprowadzając cios w splot słoneczny Eryka. Niestety, jego pięść nie dotarła tam, gdzie podążała. Blondyn uchylił się tak błyskawicznie, iż nikt nie dostrzegł jego ruchu. Najbardziej zaskoczony był Michał, który ze zdziwieniem patrzył na miejsce, w którym przed ułamkiem sekundy stał jego oponent. Gdy poczuł poklepywanie w ramię, odwrócił się i zobaczył szeroki uśmiech Vinderena. Jednak szybko wyszedł z szoku i uderzył ponownie, tym razem celując w szczękę blondyna.
Ten jakby rozmył się w powietrzu. W niecałą sekundę wykonał cztery ruchy: zszedł z linii ciosu, odbił nadlatującą pięść Mikaeliego, przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i pchnął chłopaka w bark. Michał zadrobił nogami, łapiąc równowagę, odwrócił się by wyprowadzić kolejne uderzenie i stanął jak wryty. Eryka nie było tam, gdzie stał przed sekundą. Jednak wyczulony słuch ustalił gdzie znajduje się przeciwnik, więc niczym kot sprężył się do skoku i zaatakował. Prawie dopadł Vinderena, stopa zaledwie musnęła biodro blondyna, który odskoczył i uderzył, starając się powalić Trossego kopnięciem w nogi. Brunet uniknął zetknięcia z podłożem, ponownie odskakując niczym pantera, lecz doszedł go drugi cios. Podstawa dłoni Eryka trafiła go w mostek, pozbawiając na chwilę oddechu i posyłając na kolana. Michał podparł się jednym ramieniem i podniósł drugie.
Wystarczy ― wystękał z trudem ― Poddaję się. Jesteś za szybki.
Mądrze, chociaż dawałeś radę ― powiedział Vinderen z uśmiechem ― Skakałeś jak jakiś kuguar. Czy ty chłopie nie masz kręgosłupa? Też tak chcę.
A ja chcę twoją szybkość ― zaśmiał się Michał, który zdołał już odzyskać zdolność oddychania.
Musiałbyś zostać hybrydą, jak ja ― Vinderen wyciągnął rękę, by pomóc mu wstać. Brunet przyjął ją i podniósł się na nogi.
Przemyślę to. Wydaje się kuszące.
Lepiej coś zjedzmy, walka zawsze zaostrza mój apetyt ― zaproponował blondyn.
Świetny pomysł ― zgodził się Trosse.
Udali się do kuchni, gdzie wcześniej skierował swe kroki Sam Lee, aby przygotować regeneracyjny posiłek dla walczących oraz reszty domowników.

##

Rafał rzucił ręcznik na ziemię i stanął przed Michałem nagi, prezentując wspaniałą erekcję, po czym usiadł na łóżku w bardzo podniecającej pozie i powiedział zachęcająco:
Chodź do mnie, mój kocurze.
Trosse, czując dreszcz podniecenia, pozbył się coraz ciaśniejszych bokserek i usiadł na jego kolanach. Ich wzwiedzione członki zetknęły się. Drgnęli rozkosznie i wtulili się w siebie. Ręka Starzyńskiego wślizgnęła się pomiędzy ich ciała i zaczęła wędrówkę w stronę naprężonych gnatów. Dotarła do nich i objęła razem, pocierając delikatnie odsłonięte żołędzie, co wywołało westchnienie u obu chłopców. Palce Rafała przesuwały się po ich penisach, badając gładką skórę i pulsujące żyłki.
Mówiłem ci, że jesteś wspaniały? ― junior wyszeptał Michałowi do ucha.
Nie taki wspaniały, w końcu przegrałem z Erykiem.
To nie istotne, wszyscy widzieli twoje kocie ruchy. Dla mnie jesteś najwspanialszy.
A ty dla mnie ― odparł brunet i pocałował go w policzek. Dłoń Rafała zacisnęła się mocniej na ich kutasach. Mięśnie nóg i pośladków obu chłopaków zaczęły się napinać. Odsunęli się od siebie, podpierając za plecami rękoma i wpatrywali w siebie z podnieceniem w oczach. Rafał taksował wzrokiem falujący, umięśniony brzuch kochanka i jego członka. W końcu złapał go za ramiona i pchnął na łóżko, kładąc się na nim i całując jego szyję i obojczyk. Powoli schodził niżej, na klatkę piersiową i wspaniale wyrzeźbiony sześciopak. Gdy fiut bruneta dotknął jego podbródka, złapał do w garść, obciągnął napletek i objął wargami. Mikaeli, czując narastającą przyjemność, jęknął głośno i położył prawą dłoń na głowie Rafała, wciąż podpierając się za plecami lewym łokciem. Chciał widzieć działania swojego ukochanego, nawet za cenę drętwiejącego ramienia. Tymczasem jego penis rytmicznie znikał w ustach szatyna i wysuwał się, niemal odsłaniając śliską od śliny, lśniącą, sinoczerwoną główkę. Dłonie Starzyńskiego masowały jego krocze, pieściły mosznę i delikatne włoski łonowe. Intensywne pieszczoty wywoływały u Trossego spazmy i dreszcze, spowodowane coraz silniejszym uczuciem łaskotania i mrowienia w penisie. Rozkosz narastała, powoli rozlewała się po jego ciele, sprawiając, że jego mięśnie bezwiednie napinały się i drżały. W końcu niemal krzyknął, czując zbliżający się finał.
Rafał wypluł jego gnata i zaczął go szaleńczo masturbować zaciśniętą prawą ręką, obserwując jego rozmarzoną w rozkoszy twarz. Po kilkunastu ruchach dłonią, ściągających i nasuwających napletek na nabrzmiałą główkę członka Trossego, trysnęła z niego fontanna spermy. Pierwsza salwa trafiła w otwarte oczy juniora, zalepiając je całkowicie. Brunet tryskał nadal na jego twarz i do otwartych ust, kiedy otworzyły się drzwi.
Czy ktoś tu krzyczał? ― zapytał wchodzący Tymek i dodał zaskoczony ― Ooo… prze… przepraszam, już wychodzę.
Nie, wracaj! ― zawołał za nim Starzyński, zanim tamten zamknął drzwi.
Teraz wrócił do pokoju, Zamknął je od środka i oparł się o nie plecami.
Ja… ― zaczął, ale nie znalazł odpowiednich słów.
Rafał usiadł przy Michale i wytarł jego nasienie z twarzy, po czym okrył ich obu kocem.
Nie powiesz nikomu, prawda? ― zapytał, patrząc przenikliwie na najmłodszego chłopca.
Ani słowa, przysięgam ― potwierdził Tymoteusz, wykonując przy ustach ruch imitujący zasuwanie zamka błyskawicznego ― Nic nie widziałem, tak było.
Widziałeś zbyt wiele, lepiej zatrzymaj to dla siebie.
Przysięgam, nie pisnę nawet słówka! ― obiecał młody ― Nie jestem przeciwny takim sprawom. Poza tym, to wy mnie uratowaliście, a ja nawet wam nie podziękowałem.
Podziękujesz, trzymając język za zębami ― Trosse spojrzał na niego groźnie ― W przeciwnym razie może to grozić utratą wspomnianych zębów. A także innych istotnych części ciała.
Nie… nie trzeba, naprawdę nikomu nie powiem. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko gejom. Może… chyba też nim jestem. Sam nie wiem…
To całkiem możliwe ― odparł Starzyński, wskazując kochankowi rosnącą wypukłość w kroku Tymka, doskonale widoczną przez dresowe spodnie ― Wydaje mi się, że zauważyłem to już wcześniej, nad stawem, kiedy Kiszak zmusił cię do zajęcia się mną.
Yyy… no, trochę mnie to podjarało.
Widziałem, stanął ci jak świeca ― zaśmiał się Rafał, już nie starając się ukrywać wciąż sterczącego fiuta ― Teraz też cię to kręci?
Jeszcze jak, jak babcię kapciem ― wystękał młody i zasłonił widocznie powiększającą się wypukłość na spodniach.
To może dołączysz?
Yyy… że co?
Rafał zaproponował ci udział w naszych zabawach ― wyjaśnił Mikaeli bez cienia zażenowania.
Właściwie, to zasugerowałem, iż istnieje taka możliwość ― dodał ze śmiechem junior i wskazał drzwi łazienki― Jeśli masz ochotę dołączyć, to śmigaj pod prysznic, czekamy w łóżku.
Do… dobra! ― ucieszył się Tymek i zniknął za drzwiami łazienki.

##

Ej, ziomki, co wy tak knujecie? ― zapytał Mat Dameda, zerkając na szepczących ze sobą i rzucających sobie ukradkowe spojrzenia Michała, Rafała i Tymka ― Od razu poznałem, że coś knujecie, jakiś niecny spisek. Chcecie wypuścić się wspólnie w miasto, poszukać jego rodziny? wskazał głową Tymka.
Siedzieli przy stoliku ogrodowym pod gruszą i popijali chłodny sok ananasowy. Upały dawały się mocno we znaki, więc Vinderen zezwolił na zażywanie kąpieli słonecznych w ogrodzie.
Mylisz się, wspominaliśmy tylko nasze zabawy w pokoju i dzieliliśmy się wrażeniami z orgazmów ― odparł, nie zdając sobie sprawy z tego, że ujawnia wszystko, Michał.
Że co? ― Matsuito zamarł z otwartymi ustami.
Yyy, Michał miał na myśli, że graliśmy wspólnie w taką grę na kompie. Jest tak emocjonująca, że można to porównać z orgazmem ― skłamał Starzyński, czerwieniąc się jak zachodzące słoneczko.
To jakaś zboczona gra ― mruknął podejrzliwie Dameda, pocierając swój gładki policzek.
Strzelanina, ale jak żywa ― kłamał dalej junior ― Można się poczuć jak na prawdziwym polu walki.
I to was tak podkręciło? Michał to żołnierz, jego rozumiem, ale ty i Tymek?
No wiesz, w końcu szkolimy się razem z wami.
Niech będzie ― wzruszył ramionami Mat ― I tak uważam, że coś knujecie. Będę miał was na oku, bądźcie czujni.
Trójka spiskowców spojrzała na siebie znacząco.
Ale my naprawdę nic złego nie planujemy ― odezwał się najmłodszy ― Tylko się bawimy, w końcu jesteśmy jeszcze dziećmi.
Nie ważne, nie moja sprawa ― Japończyk machnął ręką ― Ale lepiej uważajcie, żeby dowódca nie odkrył waszego spisku. Nie przepada za twórcami planów, które kolidują z jego założeniami. A najbardziej nie lubi, jak ktoś łamie jego rozkazy.
Nie ma strachu, nie zamierzamy naruszać dyscypliny ― uspokoił go Trosse ― Po prostu organizujemy sobie wspólnie wolny czas.
A róbcie sobie co chcecie ― Dameda wstał i wzruszył ramionami ― Jeśli o mnie chodzi, to możecie się nawet wspólnie lub wzajemnie trzepać. Byle byście nie podpadli Erykowi.
Chłopcy ponownie spojrzeli na siebie, po czym Rafał odparł:
Bez obaw, nie podpadniemy.
Dameda machnął ręką i bez słowa poszedł do domu.
Uff, prawie się wydało westchnął z ulgą Rafał.
Ta, przez niego ― Janiak wskazał kciukiem Mikaeliego ― Musisz mu wytłumaczyć, że to co nazywamy tajemnicą, należy zatrzymać dla siebie.
Przecież nic nie powiedziałem ― burknął Michał.
Noo, zabawy w pokoju i dzielenie się wrażeniami z orgazmów, wcale się nie wygadałeś!
Ale nie wolno kłamać…
Czasami trzeba, gdy to co robisz nie jest akceptowane przez większość ― wyjaśnił Starzyński ― A to, co robiliśmy w naszym pokoju takie właśnie jest.
W moim świecie takie zabawy nie są niczym nadzwyczajnym, więc dziwi mnie to, że staracie się to ukryć. Musicie mi wybaczyć moją nieznajomość waszych obyczajów.
Nie winimy cię za to, że różnisz się od nas kulturą i zwyczajami ― uśmiechnął się do niego junior ― Rozumiemy, że pewne rzeczy odróżniają nas od siebie. Po prostu musimy się wzajemnie o nich uczyć. W każdym razie, nie wyskakuj już z zabawami w pokoju i orgazmami, dobrze?
Obiecuję, że się postaram ― zaśmiał się brunet.
Powiedziałeś coś, co mnie zaintrygowało ― wtrącił Jankes ― Że u was takie zabawy między chłopakami nie są niczym nadzwyczajnym. Możesz to rozwinąć?
Między chłopakami, dziewczynami, między wszystkimi. Płeć nie ma znaczenia. Nasza kultura umożliwia dorastającej młodzieży zaspokojenie pewnych potrzeb w okresie dojrzewania. To dość burzliwy okres, jak każdy z nas pewnie wie.
Jasne, wiemy o tym doskonale ― potwierdził Rafał.
To co, zbieracie się w grupach i robicie sobie dobrze na oczach pozostałych?― zapytał Tymek, któremu najwyraźniej spodobała się ta wizja.
To bardziej złożone, nie da się tego tak łatwo wyjaśnić…
I nie czas na to ― przerwał mu junior, widząc wychodzącego do ogrodu Eryka w towarzystwie Tima i Stiga Larssona ― Pomówimy o tym innym razem, na osobności.
Pozostali również zauważyli dowódcę oraz jego najbliższych oficerów i zgodzili się bez szemrania.
Vinderen zwołał wszystkich przy sobie i usiadł w jednym z ogrodowych foteli.
Wczorajszej nocy nasz satelita zaobserwował w okolicy źródło ciepła ― powiedział, rozkładając na stoliku mapę miasta ― Cztery kilometry od naszej pozycji wykrył i sfotografował budynek, na dachu którego prawdopodobnie ktoś rozpalił ognisko ― wskazał punkt na mapie ― Konsultowałem tę sprawę ze sztabem głównym i wspólnie doszliśmy do wnioski, że mogą tam być ocalali ludzie. Kilka minut po północy wysłaliśmy tam drona obserwacyjnego, jednak nie znalazł niczego poza dogasającymi kawałkami pokrycia dachu. Mimo to podjąłem decyzję o akcji ratunkowej. Ruszamy dzisiaj w nocy, wszyscy. Rafał i Tymek też, ze względu na znajomość terenu.
Mamy zdjęcia tego miejsca? ― zapytał Rafał. Eryk potwierdził i rozłożył na mapie zrobione przez drona zdjęcie obiektu.
To szkoła ― powiedział Tymek i wskazał na spory plac obok budynku ― To jest boisko, wiele razy kopałem tam piłkę i miałem zajęcia z WF. Właśnie do tej szkoły chodziliśmy z kuzynem.
I ja również ― wtrącił Rafał ― I ten idiota Kiszak też.
Zgadza się, stamtąd go znam ― Potwierdził Janiak ― Chyba ze trzy razy kisił w jednej klasie, zawsze był kretynem.
Z młodszymi chodził do klasy i gnębił ich, albo werbował do tej ich pożałowania godnej imitacji gangu. Od początku mieli do mnie jakiś problem.
Ja nigdy nie miałem ― powiedział przepraszająco Tymek ― Ale on miał na nas silny wpływ. Baliśmy się mu postawić.
Teraz jest martwym kretynem ― wtrącił się Mikaeli.
I nie jego dotyczy nasze zadanie ― twardo przerwał Vinderen ― Skoro już wiemy, że to szkoła, ruszamy w nocy. Tymek i Rafał nas poprowadzą.
A Vempari? ― zaniepokoił się Trosse.
Nocami są mniej aktywni, poza tym będziemy tam wszyscy, uzbrojeni po zęby, więc naszym cywilom nic nie grozi. Odpocznijcie, później zrobimy przegląd wyposażenia oraz uzbrojenia i omówimy szczegóły ― dowódca zwinął zdjęcia i mapę, po czym wstał i wrócił do domu.
To co robimy, zanim zacznie się misja? ― zapytał Rafał.
Może… może pójdziemy pograć w tę zboczoną grę z orgazmami? ― zasugerował Janiak. Chłopcy spojrzeli na siebie z uśmiechem, po czym ruszyli do pokoju juniora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz