Tymek zaaklimatyzował się w
domu Rafała bardzo szybko, doskonale dogadując się z najmłodszym
członkiem oddziału Vinderena, Krystianem. Niedługo po przybyciu,
Janiak i Kris rozpoczęli wspólne treningi, które ujawniły
naturalny talent Tymka do walki wręcz. Jednak mimo zajęć i
obowiązków, chłopak z czasem zaczął przebąkiwać o chęci
sprawdzenia, co też dzieje się z jego rodziną. Towarzysząc
oddziałowi w wypadach organizowanych w celu uzupełnienia
zaopatrzenia, zawsze prosił o możliwość odwiedzenia domu. Jednak
Eryk kategorycznie odmawiał zapuszczania się w miasto bez
uprzedniego przygotowania takiej wyprawy.
Tej nocy, gdy wszyscy spali, a
nad ich bezpieczeństwem czuwał automatyczny system obronny, nocną
ciszę rozdarł odgłos wystrzałów, wyładowań elektrycznych i
alarmu. Tim i Krystian wybiegli z piwnicy, w której spali, do salonu
w samych bokserkach, jednak z bronią w gotowości.
― Co
to było? Ktoś chciał sforsować płot? ― zapytał młodszy
chłopak.
― A
skąd mam, kurwa, wiedzieć? ― fuknął Tim ― Monitory niczego
nie pokazały. Później sprawdzimy nagranie z kamer.
Rozejrzał
się uważnie wokół po górnej części ogrodzenia i zauważył
wciąż jarzący się drut, będący częścią systemu obronnego.
Składał się ze stopu kilku przewodzących metali z domieszką
hiperytu, co dawało mu nadzwyczajną wytrzymałość i elastyczność.
Jednak jego funkcja była bardzo prosta, miał tylko przewodzić prąd
o wysokim natężeniu i uruchamiać automatycznego snajpera,
zamontowanego w najwyższym punkcie budynku.
― Coś
chciało przeleźć przez ogrodzenie ― wskazał ciemniejący powoli
drut ― Widzisz? Wciąż świeci.
― Fakt,
teraz widzę. Chodźmy sprawdzić ― zaproponował Kris.
Wyszli
na podjazd prowadzący od bramy do garażu i skierowali się do
bramy. Nie odważyli się jej otworzyć bez pozwolenia Eryka, nawet
nie śmieli uchylić furtki. Mogli jedynie uchylić umieszczoną w
niej klapkę, służącą do wrzucania poczty i prasy.
― Gówno
widać ― stęknął Krystian, starając się dostrzec cokolwiek
przez niewielką szparę ― Ciemno tam, lampa na płocie nie
wszędzie rzuca światło. Poza tym ta dziura jest za wąska.
― Odsuń
się, ja zerknę ― Smallflower odsunął młodszego kolegę i
wyjrzał przez otwór. Zobaczył część chodnika i asfaltu uliczki.
Nagle coś przykuło jego wzrok.
― Coś
tam leży. I chyba się rusza, przynajmniej tak mi się wydaje.
― Otwieramy?
― Na
głowę upadłeś? Dowódca pourywałby nam głowy ― zaprotestował
brunet ― Lepiej idź go obudzić, niech sam zdecyduje.
Kris
wzruszył ramionami i pobiegł do piwnicy. Po chwili wrócił z
całkowicie wybudzonym Vinderenem.
― Co
jest grane? ― zapytał dowódca.
― Automatyczny
snajper coś ustrzelił ― wyjaśnił Tim.
― Vempari?
― Po
nich zostaje tylko popiół. Za bramą leży coś nie spalonego. I
chyba wciąż żywego.
― To
człowiek. Otwieramy ― zadecydował Eryk.
Ostrożnie
otwarli furtkę i wyjrzeli na ulicę. Na granicy kręgu światła,
rzucanego przez reflektor na słupie ogrodzenia leżał dymiący kłąb
szmat. I ruszał się. A nawet jęczał. Vinderen bardzo ostrożnie
zbliżył się do leżącego.
― O
kurwa! ― zawołał nagle ― To Tymek! Bierzemy go, dawać tu obaj!
Żołnierze
rzucili się do dowódcy i delikatnie podnieśli Janiaka.
Nagle
z końca uliczki doleciał ich zwielokrotniony głos, przypominający
oddział wojska, powtarzający chórem rotę przysięgi:
― Jesteśmy
Vempari. I wy będziecie nami.
― Biegiem
na podjazd! ― ryknął blondyn, podtrzymując opadającą głowę
rannego. Gdy znaleźli się za ogrodzeniem, dodał ― Kris,
zabezpiecz bramę!
Młody
skoczył w stronę otwartej furtki i zaryglował ją, po czym wrócił
do pozostałych i pomógł wnieść nieprzytomnego Tymka do domu.
Eryk za pomocą panelu kontrolnego przełączył system obronny w
tryb oblężenia. Uruchamiało to dodatkowe sześć karabinów
automatycznego snajpera i miało na celu odparcie ataku z wielu
stron.
― Zanieśmy
go do kuchni, położymy go na stole ― zaproponował Tim. Reszta
nie oponowało, więc chwilę później Tymoteusz leżał na wielkim
kuchennym stole, a Kris włączył światło.
Wtedy
wszyscy zdębieli z przerażenia.
Cała
prawa strona ciała chłopaka była niemal zwęglona. Włosy na całej
głowie stopiły
się, prawa strona czaszki byłą całkiem łysa, pokryta zwęgloną
skórą. Bark doszczętnie spalony, ze kauteryzowanej rany wystawał
osmalony staw i część obojczyka. Ciało na żebrach przestało
istnieć, widoczne były kości. Poniżej podobnie, w brzuchu po
prawej stronie ziała dziura, a w okolicach miednicy również widać
było kość. Krocze chłopaka nie istniało, było
kawałkiem spalonego mięsa.
― Młody,
biegnij po Verę ― powiedział Eryk gdy odzyskał zdolność mowy ―
Niech zabierze swoją torbę lekarską, painkillery, niech weźmie
wszystko. Aż dziwne, że on to przeżył.
Krystian
natychmiast ruszył obudzić Veronique, a
kiedy ją przyprowadził, dziewczyna od razu rzuciła się na pomoc
Tymkowi.
― Spokojnie,
malutki ― powiedziała pewnym, choć lekko drżącym głosem ―
Zaraz dam ci coś na ból.
Wstrzyknęła
mu środek przeciwbólowy wyjętym z torby iniektorem i zbadała
pobieżnie, uważając, by nie sprawić mu niepotrzebnego bólu.
― Nie
pociągnie długo ― zawyrokowała po chwili ― Jest w agonii.
Jedyne co mogłam zrobić, to uśmierzyć ból.
― Nie
możesz go uratować? ― zapytał zmartwiony Krystian.
― W
specjalistycznej klinice, z odpowiednim sprzętem i kadrą
specjalistów, dałabym radę. Tutaj niestety nie. Ja nie dam rady ―
zerknęła na Eryka ― Ale ktoś inny może.
― Przemiana?
― spytał Vinderen, kiedy pojął wymowne spojrzenie dziewczyny.
― Nie
widzę innej opcji. Jedynie Hybrydyzacja.
Ranny
otworzył jedyne zdrowe oko i jęknął. Poruszył się.
― Boli…
to boli…
― Nie
ruszaj się, malutki ― Vera położyła mu dłoń na zdrowej części
klatki piersiowej, nie pozwalając mu się ruszyć ― Painkiller za
chwilkę zacznie działać.
― Veronique…
― Poznajesz
mnie?
― Po…
poznaję wszy… stkich ― wyjęczał chłopak.
Eryk
zbliżył się do stołu i zapytał:
― Po
jakiego grzyba wlazłeś na ogrodzenie?
― Chciałem…
do mamy ― odparł Tymek nieco przytomniejszym głosem.
― Poszlibyśmy
do twojego domu, i tak miałem taki zamiar.
― Martwiłem
się ― głos chłopaka stawał się pewniejszy, środki kojące ból
działały coraz skutecznie ― Mam nadzieję, że wciąż żyją.
Moja mama i kuzyn.
Jest dla mnie jak brat.
― Sprawdzimy
to niedługo, jak tylko dojdziesz do siebie.
― Dobrze.
Słuchajcie ― zaczął najmłodszy niepewnie ― Dlaczego nic nie
widzę na prawe oko?
― Nie
masz prawego oka ― odparła Vera ― Brakuje ci około 30% ciała,
trafiły cię co najmniej dwanaście ładunków z karabinu
impulsowego. Nikt tego nie przeżył.
― W
taki razie jestem pierwszy ― Tymek próbował się zaśmiać, lecz
niewiele z tego wyszło.
― To
nie jest śmieszne ― ofuknął go Eryk ― Przez swoją głupotę
omal nie zginąłeś, a nie cierpisz tylko dzięki takiej dawce
painkillerów, jaka uśpiłaby nosorożca. Zresztą nie ciesz się,
jeśli szybko czegoś nie zrobimy, umrzesz w ciągu godziny.
― Wybaczcie,
nie wiedziałem, że ten wasz system jest taki… skuteczny.
― Po
to został zaprojektowany.
― Co
ze mną będzie?
― Wstrzykniemy
ci moją krew ― blondyn oparł się o stół ― Jestem hybrydą.
Do rana będziesz jak nowy.
― Co
to znaczy hybrydą?
― Mam
w sobie cząstkę wampira. Pamiętasz wampiry, uczyliście się o
wojnie z nimi. Byli
silni, szybcy i bardzo trudni do zabicia. Ja i kilku członków
mojego oddziału jesteśmy
tacy
sami,
jak wampiry. Poza
jedną małą różnicą. Nie pijemy krwi.
― Będę
taki jak wy?
― O
ile przeżyjesz przemianę ― powiedział Eryk ― To dość trudny
i bolesny proces. Zapytaj Tima, przechodził przez to.
― Przeżyłem
zwęglenie ciała, to też przeżyję.
Vinderen
spojrzał na Veronique i kiwnął głową. Ta bez słowa wyjęła z
torby strzykawkę i pobrała krew od dowódcy. Następnie napełniła
nią specjalną ampułkę, którą umieściła w iniektorze i
wstrzyknęła krew Tymkowi.
Tymczasem
do kuchni przyszli obudzeni hałasami Mikaeli i Rafał. Michał
skrzywił się, widząc stan młodego, ale Rafał zwymiotował do
zlewu.
― Co
się stało? ― zapytał Trosse.
― Chciał
przejść przez ogrodzenie i sprawdzić co u jego rodziny ―
wyjaśnił Vinderen ― Niestety nie wziął pod uwagę naszego
systemu obronnego.
― Przeżyje?
― Dostał
moją krew.
― A
to coś da przy takich ciężkich uszkodzeniach tkanek? Przetaczanie
krwi pomaga przy poważnych ranach i utracie krwi, ale przy takich
poparzeniach…
― Moja
krew nie jest zwykłą ludzką krwią ― przerwał mu Eryk ―
Opowiadałem ci o wampirach. Jestem czymś pomiędzy człowiekiem, a
wampirem. Moja krew uczyni go podobnym do mnie, a także do Tima i
Krisa.
― Jesteście
krwiopijcami i walczyliście z nimi? ― zapytał podejrzliwie
Mikaeli. Vinderen zaśmiał się.
― Nie,
nie odżywiamy się krwią. Jemy to co reszta ludzi. Ja na przykład
lubię polską kuchnię, Timmy preferuje bałkańską, a Krystian
włoską.
― To
co czyni was podobnymi do wampirów?
― Szybkość,
siła, wytrzymałość, zdolność szybkiej regeneracji tkanek i
długowieczność.
W
oczach Trossego błysnęła iskierka.
― Siła
i szybkość? Może się sprawdzimy?
― Innym
razem ― Eryk znowu się zaśmiał ― Ciekawe, każdy chce się ze
mną bić. Nie odmówię, ale poczekajmy aż młody dojdzie do
siebie.
― Zgoda
― przytaknął Michał i zapytał ― Jak długo potrwa przemiana?
― O
ile przeżyje, do rana będzie jak nowy, chociaż do pełnej formy
wróci za kilka dni.
― Posiedzę
przy nim ― powiedział brunet i podsunął sobie krzesło.
― W
porządku. Kto nie jest tu niezbędny, niech idzie spać. Vera, ty
czuwaj nad Tymoteuszem. Reszta do łóżek, chyba, że też chcecie
przy nim posiedzieć. Ale ostrzegam, jutro od rana ostre ćwiczenia.
Nie puszczę płazem takiego lekceważenia moich rozkazów, jakie
pokazał nam kolega Janiak ― oznajmił dowódca i opuścił
kuchnię.
Chłopcy
spojrzeli po sobie. Krystian pożegnał się i wrócił do piwnicy.
Tim poszedł zaraz za nim. Z rannym zostali tylko Veronique, Michał
i Rafał.
Noc
minęła dość spokojnie, system obronny wystrzelił tylko cztery
razy do próbujących sforsować ogrodzenie Vempari. Pozostałe
odpuściły.
##
Tydzień
po wypadku Tymka Vinderen postanowił ulec jego namowom i wybrać się
do jego domu. Niestety,
po przybyciu na miejsce stwierdzili, iż mama oraz kuzyn
Janiaka zniknęli.
Poszukiwania nie miały najmniejszego sensu, całe miasto opanowane
było przez Vempari, krążące po ulicach niczym zombie. Aby uniknąć
niepotrzebnej walki i strat w ludziach, zarządził powrót do domu
Starzyńskiego. Jednak obiecał Tymkowi, że będą szukać jego
rodziny. Chłopiec przez kilka dni był trochę przybity, lecz kiedy
przyszedł wyznaczony dzień pojedynku Vinderena z Trossem, ożywił
się wyraźnie.
Członkowie
oddziału Eryka przygotowali prowizoryczny ring na tylnym podwórku
domu. W ziemię wbito po prostu cztery paliki, które połączono
linami, stwarzając pole do popisu dla walczących. Honory
prowadzącego walkę czynił Sam Lee, a sędzią miał być Stig. Gdy
wszyscy zajęli miejsca wokół ringu, Sam wkroczył nań i
rozpoczął.
― Panie
i panowie, dzisiejszego wieczoru będziecie świadkami walki stulecia
pomiędzy znakomitymi wojownikami. Jednym z nich jest nasz sławetny
dowódca, nieustraszony Eryk Vinderen, pogromca krwiopijców i
naszego polarnego niedźwiedzia, Stiga Larssona!
― Tak
było, dokopał mi ― potwierdził uśmiechnięty Islandczyk, po
czym cała zgraja wybuchła śmiechem. Lee uciszył zebranych gestem,
po czym kontynuował.
― Jego
antagonistą w tym pojedynku będzie tajemniczy kosmiczny podróżnik,
przybysz z odległego świata, Mikaeli Trosse, znany pod groźnie
brzmiącym pseudonimem Michał, nieustraszenie walczący z Vempari
oraz ludźmi w obronie swego ziemskiego przyjaciela, Rafała.
Lekka
kpina w głosie Sama nie dotknęła Mikaeliego, ponieważ jej nie
zrozumiał. Natomiast Starzyński wyczuł ją i trochę się
naburmuszył.
― Szanowni
państwo ― ciągnął Sam ― Zasady są proste: żadnych zasad!
Walka będzie składać się z sześciu rund po trzy minuty, chyba że
nastąpi nokaut techniczny lub wyrzucenie jednego z zawodników poza
ring. A więc, NIECH ROZPOCZNIE SIĘ WALKA!
Zawodnicy
wraz z sędzią weszli na ring. Pierwszy
wszedł Trosse,
ubrany w granatowe spodenki gimnastyczne i również granatową
koszulkę na ramiączkach. Jego
niewielkie lecz prężne mięśnie zrobiły wrażenie na zebranych,
którzy nagrodzili go brawami. Następnie na ring wstąpił Vinderen.
Aplauz był jeszcze głośniejszy, ponieważ wszyscy znali swego
dowódcę i jego dokonania. Eryk ubrał jedynie białe
spodenki, rezygnując z góry. Jego szczupłe lecz muskularne ciało
nagrodzono gromkimi brawami. Przeciwnicy stanęli po obu stronach
sędziego.
― Chłopaki,
tylko jedna sprawa. Żadnych ciosów poniżej pasa, chyba że w nogi
― poinformował Stig i podniósł ramię. Opuścił je i cofnął
się, wołając ― Walka!
Zawodnicy
zaczęli krążyć wokół ringu, taksując się wzrokiem i próbując
wyczuć intencje przeciwnika. Obaj byli spokojni, zdawali się być
pewni siebie. Obaj wierzyli w swoje możliwości. Jednak zwycięzca
mógł być tylko jeden.
Trosse
zaatakował pierwszy, wyprowadzając cios w splot słoneczny Eryka.
Niestety, jego pięść nie dotarła tam, gdzie podążała. Blondyn
uchylił się tak błyskawicznie, iż nikt nie dostrzegł jego ruchu.
Najbardziej zaskoczony był Michał, który ze zdziwieniem patrzył
na miejsce, w którym przed ułamkiem sekundy stał jego oponent. Gdy
poczuł poklepywanie w ramię, odwrócił się i zobaczył szeroki
uśmiech Vinderena. Jednak
szybko wyszedł z szoku i uderzył ponownie, tym razem celując w
szczękę blondyna.
Ten
jakby rozmył się w powietrzu. W niecałą sekundę wykonał cztery
ruchy: zszedł z linii ciosu, odbił nadlatującą pięść
Mikaeliego, przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i pchnął
chłopaka w bark. Michał zadrobił nogami, łapiąc równowagę,
odwrócił się by wyprowadzić kolejne uderzenie i stanął jak
wryty. Eryka nie było tam, gdzie stał przed sekundą. Jednak
wyczulony słuch ustalił gdzie znajduje się przeciwnik, więc
niczym kot sprężył się do skoku i zaatakował. Prawie dopadł
Vinderena, stopa zaledwie musnęła biodro blondyna, który
odskoczył i uderzył, starając się powalić Trossego kopnięciem w
nogi. Brunet uniknął zetknięcia z podłożem, ponownie odskakując
niczym pantera, lecz doszedł go drugi cios. Podstawa dłoni Eryka
trafiła go w mostek, pozbawiając na chwilę oddechu i posyłając
na kolana. Michał podparł się jednym ramieniem i podniósł
drugie.
― Wystarczy
― wystękał z trudem ― Poddaję się. Jesteś za szybki.
― Mądrze,
chociaż dawałeś radę ― powiedział Vinderen z uśmiechem ―
Skakałeś jak jakiś kuguar. Czy ty chłopie nie masz kręgosłupa?
Też tak chcę.
― A
ja chcę twoją szybkość ― zaśmiał się Michał, który zdołał
już odzyskać zdolność oddychania.
― Musiałbyś
zostać hybrydą, jak ja ― Vinderen wyciągnął rękę, by pomóc
mu wstać. Brunet przyjął ją i podniósł się na nogi.
― Przemyślę
to. Wydaje się kuszące.
― Lepiej
coś zjedzmy, walka zawsze zaostrza mój apetyt ― zaproponował
blondyn.
― Świetny
pomysł ― zgodził się Trosse.
Udali
się do kuchni, gdzie wcześniej skierował swe kroki Sam Lee, aby
przygotować regeneracyjny posiłek dla walczących oraz reszty
domowników.
##
Rafał
rzucił ręcznik na ziemię i stanął przed Michałem nagi,
prezentując wspaniałą erekcję, po czym usiadł na łóżku w
bardzo podniecającej pozie i powiedział zachęcająco:
― Chodź
do mnie, mój kocurze.
Trosse,
czując dreszcz podniecenia, pozbył się coraz ciaśniejszych
bokserek i usiadł na jego kolanach. Ich wzwiedzione członki
zetknęły się. Drgnęli rozkosznie i wtulili się w siebie. Ręka
Starzyńskiego wślizgnęła się pomiędzy ich ciała i zaczęła
wędrówkę w stronę naprężonych gnatów. Dotarła do nich i
objęła razem, pocierając delikatnie odsłonięte żołędzie, co
wywołało westchnienie u obu chłopców. Palce Rafała przesuwały
się po ich penisach, badając gładką skórę i pulsujące żyłki.
― Mówiłem
ci, że jesteś wspaniały? ― junior wyszeptał Michałowi do ucha.
― Nie
taki wspaniały, w końcu przegrałem z Erykiem.
― To
nie istotne, wszyscy widzieli twoje kocie ruchy. Dla mnie jesteś
najwspanialszy.
― A
ty dla mnie ― odparł brunet i pocałował go w policzek. Dłoń
Rafała zacisnęła się mocniej na ich kutasach. Mięśnie nóg i
pośladków obu chłopaków zaczęły się napinać. Odsunęli się
od siebie, podpierając za plecami rękoma i wpatrywali w siebie z
podnieceniem w oczach. Rafał taksował wzrokiem falujący,
umięśniony brzuch kochanka i jego członka. W końcu złapał go za
ramiona i pchnął na łóżko, kładąc się na nim i całując jego
szyję i obojczyk. Powoli schodził niżej, na klatkę piersiową i
wspaniale wyrzeźbiony sześciopak. Gdy fiut bruneta dotknął jego
podbródka, złapał do w garść, obciągnął napletek i objął
wargami. Mikaeli, czując narastającą przyjemność, jęknął
głośno i położył prawą dłoń na głowie Rafała, wciąż
podpierając się za plecami lewym łokciem. Chciał widzieć
działania swojego ukochanego, nawet za cenę drętwiejącego
ramienia. Tymczasem jego penis rytmicznie znikał w ustach szatyna i
wysuwał się, niemal odsłaniając śliską od śliny, lśniącą,
sinoczerwoną główkę. Dłonie Starzyńskiego masowały jego
krocze, pieściły mosznę i delikatne włoski łonowe. Intensywne
pieszczoty wywoływały u Trossego spazmy i dreszcze, spowodowane
coraz silniejszym uczuciem łaskotania i mrowienia w penisie. Rozkosz
narastała, powoli rozlewała się po jego ciele, sprawiając, że
jego mięśnie bezwiednie napinały się i drżały. W końcu niemal
krzyknął, czując zbliżający się finał.
Rafał
wypluł jego gnata i zaczął go szaleńczo masturbować zaciśniętą
prawą ręką, obserwując jego rozmarzoną w rozkoszy twarz. Po
kilkunastu ruchach dłonią, ściągających i nasuwających napletek
na nabrzmiałą główkę członka Trossego, trysnęła z niego
fontanna spermy. Pierwsza salwa trafiła w otwarte oczy juniora,
zalepiając je całkowicie. Brunet tryskał nadal na jego twarz i do
otwartych ust, kiedy otworzyły się drzwi.
― Czy
ktoś tu krzyczał? ― zapytał wchodzący Tymek i dodał zaskoczony
― Ooo… prze… przepraszam, już wychodzę.
― Nie,
wracaj! ― zawołał za nim Starzyński, zanim tamten zamknął
drzwi.
Teraz
wrócił do pokoju, Zamknął je od środka i oparł się o nie
plecami.
― Ja…
― zaczął, ale nie znalazł odpowiednich słów.
Rafał
usiadł przy Michale i wytarł jego nasienie z twarzy, po czym okrył
ich obu kocem.
― Nie
powiesz nikomu, prawda? ― zapytał, patrząc przenikliwie na
najmłodszego chłopca.
― Ani
słowa, przysięgam ― potwierdził Tymoteusz, wykonując przy
ustach ruch imitujący zasuwanie zamka błyskawicznego ― Nic nie
widziałem, tak było.
― Widziałeś
zbyt wiele, lepiej zatrzymaj to dla siebie.
― Przysięgam,
nie pisnę nawet słówka! ― obiecał młody ― Nie jestem
przeciwny takim sprawom. Poza tym, to wy mnie uratowaliście, a ja
nawet wam nie podziękowałem.
― Podziękujesz,
trzymając język za zębami ― Trosse spojrzał na niego groźnie ―
W przeciwnym razie może to grozić utratą wspomnianych zębów. A
także innych istotnych części ciała.
― Nie…
nie trzeba, naprawdę nikomu nie powiem. Ja naprawdę nie mam nic
przeciwko gejom. Może… chyba też nim jestem. Sam nie wiem…
― To
całkiem możliwe ― odparł
Starzyński,
wskazując kochankowi rosnącą wypukłość w kroku Tymka, doskonale
widoczną przez dresowe spodnie ― Wydaje mi się, że zauważyłem
to już wcześniej, nad stawem, kiedy Kiszak zmusił cię do zajęcia
się mną.
― Yyy…
no, trochę mnie to podjarało.
― Widziałem,
stanął ci jak świeca ― zaśmiał się Rafał, już nie starając
się ukrywać wciąż sterczącego fiuta ― Teraz też cię to
kręci?
― Jeszcze
jak, jak babcię kapciem ― wystękał młody i zasłonił widocznie
powiększającą się wypukłość na spodniach.
― To
może dołączysz?
― Yyy…
że co?
― Rafał
zaproponował ci udział w naszych zabawach ― wyjaśnił Mikaeli
bez cienia zażenowania.
― Właściwie,
to zasugerowałem, iż istnieje taka możliwość ― dodał ze
śmiechem junior i wskazał drzwi łazienki― Jeśli masz ochotę
dołączyć, to śmigaj pod prysznic, czekamy w łóżku.
― Do…
dobra! ― ucieszył się Tymek i zniknął za drzwiami łazienki.
##
― Ej,
ziomki, co wy tak knujecie? ― zapytał Mat Dameda, zerkając na
szepczących
ze
sobą i
rzucających sobie ukradkowe spojrzenia Michała, Rafała i Tymka ―
Od
razu poznałem, że coś knujecie, jakiś niecny spisek. Chcecie
wypuścić się wspólnie w miasto, poszukać jego rodziny? ―
wskazał
głową Tymka.
Siedzieli
przy stoliku ogrodowym pod gruszą i popijali chłodny sok ananasowy.
Upały dawały się mocno we znaki, więc Vinderen zezwolił na
zażywanie kąpieli słonecznych w ogrodzie.
― Mylisz
się, wspominaliśmy tylko nasze zabawy w pokoju i dzieliliśmy się
wrażeniami z orgazmów ― odparł, nie zdając sobie sprawy z tego,
że ujawnia wszystko, Michał.
― Że
co? ― Matsuito zamarł z otwartymi ustami.
― Yyy,
Michał miał na myśli, że graliśmy wspólnie w taką grę na
kompie. Jest
tak emocjonująca,
że można to porównać z orgazmem ― skłamał Starzyński,
czerwieniąc się jak zachodzące słoneczko.
― To
jakaś zboczona gra ― mruknął podejrzliwie Dameda, pocierając
swój gładki policzek.
― Strzelanina,
ale jak żywa ― kłamał dalej junior ― Można się poczuć jak
na prawdziwym polu walki.
― I
to was tak podkręciło? Michał to żołnierz, jego rozumiem, ale ty
i Tymek?
― No
wiesz, w końcu szkolimy się razem z wami.
― Niech
będzie ― wzruszył ramionami Mat ― I tak uważam, że coś
knujecie. Będę miał was na oku, bądźcie czujni.
Trójka
spiskowców spojrzała na siebie znacząco.
― Ale
my naprawdę nic złego nie planujemy ― odezwał się najmłodszy ―
Tylko się bawimy, w końcu jesteśmy jeszcze dziećmi.
― Nie
ważne, nie moja sprawa ― Japończyk machnął ręką ― Ale
lepiej uważajcie, żeby dowódca nie odkrył waszego spisku. Nie
przepada za twórcami planów, które kolidują z jego założeniami.
A najbardziej nie lubi, jak ktoś łamie jego rozkazy.
― Nie
ma strachu, nie zamierzamy naruszać dyscypliny ― uspokoił go
Trosse ― Po prostu organizujemy sobie wspólnie wolny czas.
― A
róbcie sobie co chcecie ― Dameda wstał i wzruszył ramionami ―
Jeśli o mnie chodzi, to możecie się nawet wspólnie lub wzajemnie
trzepać. Byle byście nie podpadli Erykowi.
Chłopcy
ponownie spojrzeli na siebie, po czym Rafał odparł:
― Bez
obaw, nie podpadniemy.
Dameda
machnął ręką i bez słowa poszedł do domu.
― Uff,
prawie się wydało westchnął z ulgą Rafał.
― Ta,
przez niego ― Janiak wskazał kciukiem Mikaeliego ― Musisz mu
wytłumaczyć, że to co nazywamy tajemnicą, należy zatrzymać dla
siebie.
― Przecież
nic nie powiedziałem ― burknął Michał.
― Noo,
zabawy w pokoju i dzielenie się wrażeniami z orgazmów, wcale się
nie wygadałeś!
― Ale
nie wolno kłamać…
― Czasami
trzeba, gdy to co robisz nie jest akceptowane przez większość ―
wyjaśnił Starzyński ― A to, co robiliśmy w naszym pokoju takie
właśnie jest.
― W
moim świecie takie zabawy nie są niczym nadzwyczajnym, więc dziwi
mnie to, że staracie się to ukryć. Musicie mi wybaczyć moją
nieznajomość waszych obyczajów.
― Nie
winimy cię za to, że różnisz się od nas kulturą i zwyczajami ―
uśmiechnął się do niego junior ― Rozumiemy, że pewne rzeczy
odróżniają nas od siebie. Po prostu musimy się wzajemnie o nich
uczyć. W każdym razie, nie wyskakuj już z zabawami w pokoju i
orgazmami, dobrze?
― Obiecuję,
że się postaram ― zaśmiał się brunet.
― Powiedziałeś
coś, co mnie zaintrygowało ― wtrącił Jankes ― Że u was takie
zabawy między chłopakami nie są niczym nadzwyczajnym. Możesz to
rozwinąć?
― Między
chłopakami, dziewczynami, między wszystkimi. Płeć nie ma
znaczenia. Nasza kultura umożliwia dorastającej młodzieży
zaspokojenie pewnych potrzeb w okresie dojrzewania. To dość
burzliwy okres, jak każdy z nas pewnie wie.
― Jasne,
wiemy o tym doskonale ― potwierdził Rafał.
― To
co, zbieracie się w grupach i robicie sobie dobrze na oczach
pozostałych?― zapytał Tymek, któremu najwyraźniej spodobała
się ta wizja.
― To
bardziej złożone, nie da się tego tak łatwo wyjaśnić…
― I
nie czas na to ― przerwał mu junior, widząc wychodzącego do
ogrodu Eryka w towarzystwie Tima i Stiga Larssona ― Pomówimy o tym
innym razem, na osobności.
Pozostali
również zauważyli dowódcę oraz jego najbliższych oficerów i
zgodzili się bez szemrania.
Vinderen
zwołał wszystkich przy sobie i usiadł w jednym z ogrodowych
foteli.
― Wczorajszej
nocy nasz satelita zaobserwował w okolicy źródło ciepła ―
powiedział, rozkładając na stoliku mapę miasta ― Cztery
kilometry od naszej pozycji wykrył i sfotografował budynek, na
dachu którego prawdopodobnie ktoś rozpalił ognisko ― wskazał
punkt na mapie ― Konsultowałem tę sprawę ze sztabem głównym i
wspólnie doszliśmy do wnioski, że mogą tam być ocalali ludzie.
Kilka minut po północy wysłaliśmy tam drona obserwacyjnego,
jednak nie znalazł niczego poza dogasającymi kawałkami pokrycia
dachu. Mimo to podjąłem decyzję o akcji ratunkowej. Ruszamy
dzisiaj w nocy, wszyscy. Rafał i Tymek też, ze względu na
znajomość terenu.
― Mamy
zdjęcia tego miejsca? ― zapytał Rafał. Eryk potwierdził i
rozłożył na mapie zrobione przez drona zdjęcie obiektu.
― To
szkoła ― powiedział Tymek i wskazał na spory plac obok budynku ―
To jest boisko, wiele razy kopałem tam piłkę i miałem zajęcia z
WF. Właśnie do tej szkoły chodziliśmy z kuzynem.
― I
ja również ― wtrącił Rafał ― I ten idiota Kiszak też.
― Zgadza
się, stamtąd go znam ― Potwierdził Janiak ― Chyba ze trzy razy
kisił w jednej klasie, zawsze był kretynem.
― Z
młodszymi chodził do klasy i gnębił ich, albo werbował do tej
ich pożałowania godnej imitacji
gangu. Od
początku mieli do mnie jakiś problem.
― Ja
nigdy nie miałem ― powiedział przepraszająco Tymek ― Ale on
miał na nas silny wpływ. Baliśmy się mu postawić.
― Teraz
jest martwym kretynem ― wtrącił się Mikaeli.
― I
nie jego dotyczy nasze zadanie ― twardo przerwał Vinderen ―
Skoro już wiemy, że to szkoła, ruszamy w nocy. Tymek i Rafał nas
poprowadzą.
― A
Vempari? ― zaniepokoił się Trosse.
― Nocami
są mniej aktywni, poza tym będziemy tam wszyscy, uzbrojeni po zęby,
więc naszym cywilom nic nie grozi. Odpocznijcie, później zrobimy
przegląd wyposażenia oraz uzbrojenia i omówimy szczegóły ―
dowódca zwinął zdjęcia i mapę, po czym wstał i wrócił do
domu.
― To
co robimy, zanim zacznie się misja? ― zapytał Rafał.
― Może…
może pójdziemy pograć w tę zboczoną grę z orgazmami? ―
zasugerował Janiak. Chłopcy spojrzeli na siebie z uśmiechem, po
czym ruszyli do pokoju juniora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz